|
Długą podróż do Tajlandii / 12 godzin lotu/, odbyłam dla storczyków, tajskiej kuchni i słońca.
Poznanie tego niezwykłego kraju zaczęliśmy od Bangkoku - ogromnego miasta pełnego nowoczesności i kontrastów. Następnie nasza trasa wiodła po kolei do: Ayutthaya, Lopluni, Phitsanulok, Phet, Sukkothai, Lampang, Chiang Mai, Chiang Rai i aż do Złotego Trójkąta.
Wszędzie na tej trasie znajdują się imponujące zespoły świątynne z różnych okresów państwa Tajów, Khmerów i Birmańczyków. Jazda przez porośnięte dżunglą góry, odwiedziny górskich wiosek, farm słoni i storczyków dostarczyła mi niezapomnianych przeżyć.
Ale skupmy się najpierw na orchideach. Są tutaj wszędzie - w hotelach, na parkingach, przydrożnych straganach, na targach sprzedawane wśród owoców, warzyw i całej reszty różnorodnych artykułów. Storczyki zdobią bogate domy z tekowego drzewa, wiszą pod okapem malutkich domków stawianych na wodzie, dobrze widać je w dżungli, kiedy przepływamy jej fragment rzeką na łodziach. Nikt ich nie podlewa - przyroda sama się nimi opiekuje. Kiedy jest pora sucha - trwają bez wody, ale za to wilgotność jest taka, że wystarcza im aby przetrwać. W porze deszczowej zaś strumienie deszczu polewają bez przerwy spragnione rośliny. Dlatego wszystkie sadzi się w koszyki lub ceramiczne donice z dużymi otworami.
No i farmy orchidei - storczyki rosną na powietrzu, zabezpieczone siatką cieniującą jedynie przed słońcem. Tutaj są wyjątkowo zadbane i można podziwiać egzemplarze imponujących rozmiarów. Po dotarciu do Złotego Trójkąta, nasza wyprawa skierowała się w kierunku Pattaya, żebyśmy mogli poleniuchować na niezwykłych wyspach - Ko Lan i Ko Phai.
Ich długie plaże, z białym drobniutkim piaskiem zachęcają do błogiego odpoczynku i pozwalają na spokojne korzystanie z masażu tajskiego. To niezapomniane wrażenia. Technika tajskiego masażu łączy jogę z akupresurą i stymuluje punkty energii w ciele. Masaż uzupełniany gorącymi kompresami i aromatycznymi olejkami, należy traktować jako procedurę leczniczą wobec ciała, ale także praktykę w sensie duchowym.
Czas wspomnieć o tajskiej kuchni. Zaliczana jest do najlepszych w świecie i stanowi prawdziwą sztukę gastronomiczną.
Kreatywność kucharzy wynika z miłości Tajów do dobrego jedzenia oraz obfitości składników i dodatków. W Tajlandii przez cały rok dojrzewają owoce, rosną cudowne warzywa, zioła i przyprawy. Różnorodne owoce morza i świeże produkty są przetwarzane w niezwykły sposób według niezliczonych receptur tajskiej sztuki kulinarnej. Równie ważne jak przygotowanie dań jest ich prezentacja. Często bowiem wykończenie i przystrajanie trwa równie długo jak samo gotowanie.
No i nam, przybyszom z "innego świata" szkoda potem napoczynać tak misternie wykonaną pracę. Ale w końcu łakomstwo zwycięża!
Z tajskiej podróży przywiozłam przepis na przepyszną zupę z krewetek - Tom Yam Gong.
4 szklanki rosołu z kurczaka
Kilka ziaren kardamonu - ja biorę trzy
Kawałki łodyżek kolendry (po oderwaniu listków)
8 średnich lub dużych krewetek
150 g małych brązowych grzybków (mogą być boczniaki)
5 małych zielonych i czerwonych papryczek chili
3 łyżki soku cytrynowego (lepiej z limonek)
Pól łyżki stołowej sosu rybnego, garść liści kolendry
Rosół doprowadzić do wrzenia, wrzucić kardamon, łodyżki kolendry. Gotować 3 min. Dodać krewetki, grzyby i chili .Po kolejnych 3 min. gotowania zdjąć z ognia. Doprawić do smaku sokiem z limonek i sosem rybnym. Posypać listkami kolendry. Zupa powinna mieć korzenny i lekko kwaskowaty smak. W osobnej miseczce podać ugotowany biały ryż.
Smacznego!!!
'