Strona główna / KSIĘGA GOŚCI / W malarskim plenerze
 

Irena Kiełtyka i jej obrazy

      Irenka – chyba najbardziej niezwykła osoba, jaką miałam przyjemność poznać. Mocna osobowość o wyrazistych poglądach, śmiało je wypowiadająca, a równocześnie człowiek skromny, życzliwy, z ciekawym poczuciem humoru. Osoba pełna uroku osobistego, bardzo wrażliwa - z wielkim sercem dla ludzi i zwierząt. Jest ciekawa świata oraz obdarzona prawdziwym talentem malarskim, pozwalającym wiernie oddać to, co zwraca jej uwagę. Jej technika i artystyczny warsztat nieodmiennie mnie zachwycają.

obraz01a.jpg

      Poznałyśmy się w Krakowie – ona, rozwijająca swój talent młoda malarka, i ja, kompletny „żółtodziób”, dopiero poznający studenckie środowisko. Polubiłyśmy się. W czasach wszechogarniającej socjalistycznej szarzyzny wspólnie gotowałyśmy nieznaną wówczas „chińszczyznę”, pięknie rozkładającą się kolorami na talerzach, smaczną i jakże różną od zwykłego jedzenia. Ile śmiechu było, gdy uczyłam się jeść pałeczkami… te ślicznie malowane, sprezentowane przez nią, mam do dzisiaj. Obecnie taki sposób jedzenia nie jest niczym niezwykłym, wtedy jednak niósł ze sobą powiew egzotyki.
W czasie jej fascynacji kulturą Chin malowała bajecznie kolorowe smoki, również na jedwabiu, i wnosiła wiele pogody, radości i kolorów do swego otoczenia.
Wkrótce jednak to, czego się nauczyła w Krakowie, stało się dla niej niewystarczające, chciała poznać inne techniki artystyczne, zobaczyć i doświadczyć czegoś nowego; taki niespokojny duch. Przeniosła się wtedy do Warszawy i wówczas na długo straciłyśmy ze sobą kontakt. Nic dziwnego, jak się później okazało, Warszawa – to też było zbyt mało!
Na swoje ukochane miejsce życia i tworzenia wybrała Nowy Jork. Często jednak przyjeżdża do Polski, uczestniczy w malarskich plenerach i organizuje wystawy swych prac. Dzięki temu zetknęłyśmy się ponownie.

      Irena  lubi malować otaczającą naturę, a jako swoistego rodzaju pielgrzym na obrazach często maluje drogi, ciągnące się gdzieś daleko. Potrafi zachwycić się drobiazgiem – małym, wiosennym kwiatuszkiem przebijającym się przez dywan zeszłorocznych liści,

obraz02.jpg

dojrzewającymi w jesiennym ogrodzie dyniami,

obraz03.jpg

czy mniszkiem zasiedlającym szczelinę między betonowymi płytami.

obraz04.jpg

Czasem zagląda też do mojego ogrodu.  Jestem dumna, że znajduje w nim coś interesującego, wartego utrwalenia na płótnie. Jednak myliłby się ten, kto myślałby, że Irena odwiedza mój ogród dla urody tego miejsca.
Cóż, nie wypowiada się na ten temat… pewnie jest dla niej zbyt uładzony, „wygłaskany”.
Lubi malować lilie w moim oczku wodnym, bo przypominają jej ulubione, a niewystępujące w Polsce, kwiaty lotosu. Utrwala zmienne odbicia nieba, chmur i roślin w lustrze wody.

obraz05.jpg
obraz06.jpg
obraz07.jpg

      Czasem trochę żartujemy  z tego, jak inaczej zapatrujemy się na kwestię ogrodowego pejzażu. Ona, tworząca na płótnie perfekcyjne kompozycje, w ogrodzie umieściłaby rośliny dowolnie – bo ważne jest, że dane kwiaty jej się po prostu podobają. Ja zaś gdy sadzę, długo się zastanawiam, czy rośliny będą obok siebie dobrze rosły – czy każda z nich ma właściwe stanowisko i warunki do zdrowego wzrostu oraz co równie ważne, czy stworzą kompozycyjnie ładną grupę. Hmm… kompletnie różne podejście do tematu kwiatów w ogrodzie!

      Sama artystka mówi, że „interesuje ją tylko to, co można namalować i/lub zjeść”, dlatego przeniosła na płótno nawet tak prozaiczny widok, jak jajka gotujące się w garnku. To jeden z moich ulubionych jej obrazów – ujmuje prostotą i co dzień wprowadza mnie w dobry nastrój.

obraz08.jpg

      Irena nie szuka specjalnych motywów, maluje to, co widzi w swym otoczeniu. Są to zarówno wiejskie pejzaże, kwiaty, martwa natura i portrety,  jak też architektura nowoczesnego miasta. Tworzy w duchu amerykańskiego hiperrealizmu. Ponieważ mieszka na stałe w USA, głównym tematem jej obrazów jest życie w wielkim mieście – Nowym Jorku – a więc drapacze chmur, ulice wypełnione tłumem i samochodami, barwne neony i witryny sklepowe, miejskie skwery, mosty oraz osoby podróżujące metrem. Był to zresztą temat przewodni jej ostatniej wystawy. Odbyła się ona 10 sierpnia 2012 roku w jej rodzinnym mieście, Olkuszu, w galerii BWA.

obraz09.jpg

obraz10.jpg

obraz11.jpg

'
      Irena Kiełtyka kształciła się w czterech artystycznych uczelniach: ASP w Krakowie, ASP w Warszawie, Art Student League w Nowym Jorku oraz Hang Zhou w Chinach. Ma na koncie znaczące zagraniczne wystawy i nagrody, m.in. Fantasy Fountain Grant to study in France, Honorary Mention Mc Dowel Competition, The Robins Foundation Travel - Study Grant Winners Exhibition.
Poruszona skutkami nawałnicy, jaka na początku sierpnia 2012r. przetoczyła się przez Olkusz i jego okolice, była inicjatorką charytatywnej aukcji obrazów, na rzecz której przeznaczyła aż 14 swych prac. Dochód z licytowanych obrazów (jej i innych olkuskich artystów) został przekazany na rzecz poszkodowanych.
'