Strona główna / ROK W OGRODZIE
 

sty.JPG

n-01-styczen.jpg


    "Kiedy styczeń najostrzejszy, wtedy roczek najpłodniejszy ".


     Wydawałoby się, że zwykle mroźny i śnieżny miesiąc, jakim jest styczeń, to martwy okres, jeśli chodzi o pielęgnację ogrodu. Tak jednak nie jest, bo chociaż przyroda znajduje się w stanie głębokiego uśpienia, życie przecież nie zamiera.
     Łatwo się o tym przekonać obserwując rośliny zimozielone. W tym okresie wymagają one szczególnej opieki. Największym zagrożeniem dla wielu z nich jest właśnie niska temperatura w połączeniu z wiatrem oraz obficie padający śnieg. Dlatego kontroluję okrycie roślin, aby w razie potrzeby poprawić je lub uzupełnić. Sprawdzam, czy kolumnowe odmiany iglaków są dobrze zabezpieczone przed rozłamaniem, czy też deformacją pod wpływem ciężaru śniegu. Jeśli sznurek, którym owinięte są rośliny, jest poluzowany i nie przytrzymuje właściwie gałęzi, naciągam go i zawiązuję mocniej.
      Stałą uwagę poświęcam żywopłotom – po każdych większych opadach ostrożnie strząsam czapy białego puchu. Również drzewa o parasolowatym pokroju, szczepione na pniu krzewy ozdobne i ogrodowe choinki, czyli sosny, delikatnie otrząsam z nadmiaru śniegu. Z jodeł i świerków zazwyczaj nie osypuję śniegowych czap, ponieważ nigdy się jeszcze nie zdarzyła trwała deformacja bądź złamanie gałęzi pod takim ciężarem.

      Konieczność wykonania pewnych prac widać również na przykładzie rododendronów, zwanych także różanecznikami. Pomimo śniegu i mrozu zwalniają, ale nie zatrzymują się, typowe dla tkanek roślinnych procesy życiowe, takie jak fotosynteza oraz oddychanie i związana z nimi transpiracja.  W trakcie wymiany gazowej krzewy tracą dużo wody, a przy temperaturze poniżej zera oraz zamarzniętym gruncie nie mogą jej pobrać korzeniami i grozi im odwodnienie.
Rośliny te w ciekawy sposób bronią się przed negatywnymi skutkami mrozu: opuszczają liście w dół i zwijają je w ruloniki; w ten sposób ograniczają powierzchnię parowania i utraty wody.
'

obraz01.jpg


Krótkotrwałe mrozy nie są groźne, jeśli jednak trwają długo, np. kilka tygodni, i w ciągu dnia towarzyszy im słońce, na liściach mogą pojawić się brzydkie plamy wysuszonej, martwej tkanki. Aby temu zapobiec, nawet w krótkich chwilach odwilży podlewam spragnione krzewy. Zwykle stosuję w tym celu, pochodzącą głównie z opadów, wodę z oczka wodnego. Według mnie woda z kranu jest zbyt ciepła i u roślin może wywołać szok, ponadto ma zwykle dość dużą zawartość wapnia, który nie służy różanecznikom.
'

obraz02.jpg

'
Zimą, gdy termometr wskazuje temperaturę powyżej zera, podobnie jak różaneczniki, podlewam również bukszpany.

     W styczniu wykonuję też szereg czynności związanych z opieką nad oczkiem wodnym. Pilnuję, aby jego powierzchnia nie zamarzła całkowicie, ponieważ groziłoby to zwierzętom zimującym w zbiorniku tzw. przyduchą, czyli brakiem tlenu. Taka sytuacja prowadzi do śnięcia ryb, żab i innych mniej widocznych organizmów.
Moje oczko nie było założone całkowicie w zgodzie z zasadami ekologii - jego dno nie jest zbudowane z grubej warstwy nieprzepuszczalnej gliny, tylko wyłożone specjalną folią do oczek wodnych.  Jednak z myślą o rodzimej faunie zadbałam o jego właściwą głębokość (powyżej 120cm), aby umożliwić wielu organizmom bezpieczne zimowanie. Ryby, żaby kryją się w tym okresie na dnie, gdzie woda jest nieco cieplejsza, nie zamarza i ma temperaturę około 4°C.
Często sprawdzam, czy nie zamarzła powierzchnia wewnątrz umieszczonych jesienią styropianowych kręgów, tzw. sztucznych przerębli (do kupienia w sklepach ogrodniczych), i ewentualnie mechanicznie usuwam pokruszony lód. Czasem, przy długotrwałych silnych mrozach, wybijam dodatkowy przerębel i umieszczam w nim pęk długich łodyg traw (trzciny lub miskanta), tak, aby sięgał prawie do dna. Zapewnia to nie tylko napowietrzenie, ale również odprowadzenie szkodliwych substancji, stale gromadzących się w wodzie.
Z takiego odkrytego przerębla chętnie korzysta dzikie ptactwo, gasząc swe pragnienie wówczas, gdy woda jest gdzie indziej niedostępna.

obraz03.jpg obraz04.jpg
obraz05.jpg obraz06.jpg

      Ptaki buszują w moim ogrodzie również w poszukiwaniu pożywienia, odwiedzają rosnące w nim drzewa i krzewy długo utrzymujące owoce, takie jak rajska jabłoń o drobnych owockach, berberysy, irgi, rokitnik oraz cisy i ostrokrzewy. Właśnie z myślą o ptasich odwiedzinach rośliny te zostały posadzone kilkanaście lat wcześniej. Skrzydlaci goście zjadają też drobne owady ukryte w zakamarkach kory drzew. W poszukiwaniu przysmaków grzebią w liściach celowo pozostawionych na niektórych rabatach, np. pod rododendronami. Różne gatunki sikorek gromadnie odwiedzają magnolie; uganiają się między gałęziami i obdziobują pomarańczowe nasiona.
Podczas śnieżnych i mroźnych zim można ptaki dokarmiać, trzeba jednak pamiętać, że szybko przyzwyczajają się do miejsca, gdzie znajdują pokarm. Jeśli rozpoczyna się dokarmianie, nie powinno się go zaprzestawać!

      W styczniu zajmuję się również trawnikiem. Śnieg jest potrzebny, bo chroni rośliny, w tym trawę, przed mrozem, jednak zbyt duże jego ilości mogą też zaszkodzić. Dlatego przy odgarnianiu śniegu i robieniu przejść staram się nie usypywać pryzm na trawniku. Długie zaleganie śniegu w takich miejscach prowadzi do „przyduszenia” trawy, jej pleśnienia i gnicia.  
Niska temperatura sprawia również, że żywe części traw stają się bardzo kruche, dlatego w mroźne dni unikam chodzenia po trawniku. Warto w okresie zimy zadbać o późniejszą zieloną wizytówkę ogrodu, bo jeśli dojdzie do zniszczeń, wiosną czeka nas dodatkowa praca - zniszczone miejsca trzeba będzie uzupełnić, dosiewając nową trawę.
Jestem zwolennikiem „angielskiej” murawy, więc co dwa lata, w grudniu lub styczniu, nawożę trawnik. Jest to jeden z sekretów Brytyjczyków, dzięki któremu trawa jest latem gęsta i ma piękny, zielony kolor. Pracę taką wykonuję w bezśnieżny i bezmroźny dzień (dopuszczalny lekki mróz). Ponieważ mam dość rozległe trawniki, zwykle rozsypuję na powierzchni krowi lub ptasi nawóz; gdy trawa zajmuje mniejszy obszar, lepiej jest użyć przefermentowanej gnojówki. Można ją wcześniej przygotować na jesieni i rozcieńczyć w proporcji 1:10. Aby ominąć kwestię nieprzyjemnego zapachu, zasilanie można wykonać tuż przed wieczorem, a do rana przykra woń zniknie. Tego typu nawożenie można wykonywać każdego roku.
Ponieważ ziemia w moim ogrodzie jest lekko kwaśna, a w pobliżu rododendronów wręcz kwaśna, na pozbawionych śniegu trawnikach, w bezpiecznej odległości od roślin kwasolubnych, zobojętniam jej odczyn, rozsypując cienką warstwę popiołu z kominka.

      Ważną pracą jest bielenie wapnem grubych pni i konarów drzew owocowych. Jeśli nastała odwilż, a dzień jest pogodny – suchy i bezmroźny, można taką czynność wykonać. Jeśli bielenie nie zostało zrobione wcześniej, pnie i konary można pomalować właśnie w styczniu.
Korzystając z cieplejszej i słonecznej pogody wykonałam w tym miesiącu powtórne bielenie, uzupełniając rozmytą przez deszcze i śnieg, naniesioną w grudniu, powłokę.

obraz08.jpg
obraz09.jpg
obraz10.jpg

Tego typu pielęgnacja sprawia, że pnie i konary mniej się nagrzewają w słońcu, co zmniejsza naprężenia wywołane różnicą temperatur tkanek roślinnych w dzień i w nocy i chroni przed pękaniem oraz przed wystąpieniem ran zgorzelinowych. Jeśli mimo wszystko dojdzie do ich powstania, rany drzew i krzewów wygładzam i smaruję maścią ogrodniczą.
Do bielenia zwykle kupuję gotowe ciasto wapienne, choć taki roztwór można też przygotować samodzielnie, rozrabiając 2 kg wapna palonego w 10 litrach wody.  Aby deszcze nie zmyły wapna zbyt szybko, do roztworu dobrze jest dodać porcję kleju ugotowanego ze zwykłej mąki.
Jeśli na gałęziach drzew owocowych widzę zaschnięte, zgniłe owoce, tzw. mumie, wszystkie obrywam i niszczę. Są one bowiem siedliskiem chorobotwórczych grzybów, które wytwarzają  ogromne ilości zarodników i porażają młode owoce, powodując ich szybkie gnicie.
Kontroluję też stan założonych  jesienią na pniach ochronnych opasek przeciw szkodliwym owadom.

      W styczniu sprawdzam też, czy młode drzewka i krzewy owocowe nie są obgryzane przez gryzonie. Jeśli są uszkodzenia, zabezpieczam je Funabenem, a pod drzewami wykładam zatrute ziarno. Dobrze jest użyć w tym celu rurek drenarskich, aby ziarno było niedostępne dla ptaków. Jeśli miesiąc nie jest zbyt mroźny, a ziemia w ogrodzie nie zamarzła głęboko, bywa, że pojawia się karczownik ziemnowodny. Ten niewielki gryzoń tworzy na głębokości około 25cm sieć podziemnych korytarzy, dociera do korzeni naszych roślin i żywi się nimi. Jeśli stwierdzam działalność karczownika w ogrodzie, umieszczam w korytarzach pułapki (do kupienia w sklepach ogrodniczych). Zarówno przy podawaniu trutki, jak i przy zakładaniu pułapki, ubieram gumowe rękawice, które nacieram ziemią, aby pozbyć się „zapachu człowieka”. Następnie w pobliżu widocznego kopca poszukuję korytarzy. Pułapkę płuczę wodą i również nacieram lekko ziemią. Umiejętnie umieszczam pułapkę w przebiegu korytarza i zasypuję dołek oraz oznaczam miejsce jej założenia. W dogodnych pogodowo warunkach (przy niezmrożonej ziemi) sprawdzam, czy szkodnik został schwytany.

obraz11.jpg obraz12.jpg

       W cieplejsze, bezśnieżne dni wykonuję też inne, pomniejsze prace porządkowe, jak wygrabianie liści czy wycinanie zeschniętych pędów. Osoby lubiące samodzielnie rozmnażać rośliny, jeśli nie ma silnych mrozów, mogą pobierać zdrewniałe sadzonki porzeczek, winorośli, aronii oraz niektórych krzewów ozdobnych.

      Styczeń to miesiąc, w którym należy się również zająć opieką i profilaktyczną ochroną przechowywanych w pomieszczeniach roślin, kłączy, cebul i bulw oraz owoców i warzyw korzeniowych. Ustawione w chłodnym, lekko oświetlonym miejscu rośliny w doniczkach co pewien czas podlewam, aby nie wyschły całkowicie ich bryły korzeniowe. Przeglądam i usuwam kłącza, bulwy, cebulki, owoce i warzywa z objawami porażenia – pleśni i zgnilizny.

      Nieużywane narzędzia ogrodnicze dokładnie czyszczę, naprawiam i, w celu ochrony, natłuszczam wszystkie części metalowe. Do czyszczenia używam papieru ściernego i drucianych szczotek, natomiast do konserwacji – oliwy. Szczególnie troskliwie czyszczę, ostrzę i zabezpieczam sekatory. Sprawdzam również opryskiwacz, jego szczelność i działanie pompy. W przypadku niesprawności, mam czas na zakup i wymianę wadliwych części.

      W wolnym czasie, gdy wszystkie pielęgnacyjne i ochronne prace zostały wykonane, dobrze jest zastanowić się nad nowymi nasadzeniami w ogrodzie. Pozwala to porządnie je zaplanować i uniknąć przypadkowości na rabacie. A jest nad czym myśleć!
Dobrze skomponowana rabata powinna mieć motyw przewodni - może nią być określona barwa lub jakaś szczególna formacja roślinna. Powinna też być zróżnicowana pod względem wysokości (wyższe rośliny w tyle rabaty) i powinna kwitnąć przez cały okres wegetacji.

      Przyznam, że tym się raczej nie zajmuję, ale osoby lubiące kupować nasiona i korzystać z uzyskanej samodzielnie rozsady mogą w tym miesiącu przystąpić do pierwszych siewów niektórych roślin. Ze względu na długi okres wegetacji w styczniu wysiewa się poziomki, begonie bulwiaste i wiecznie kwitnące, a bliżej jego końca nasiona petunii i pelargonii. Wysiewać należy do płaskich pojemników, wypełnionych przesianym podłożem torfowym lub mieszanką ziemi liściowej, piasku i torfu w proporcjach 3:1:1. Nie przysypuje się nasion ziemią (można delikatnie przysypać przesianym piaskiem), ale przykrywa folią lub szybą i stawia przy południowo-zachodnim lub południowym oknie. Codziennie należy je wietrzyć i w razie potrzeby delikatnie nawadniać. Po 2-3 tygodniach powinny pojawić się maleńkie siewki, a gdy będą wypuszczać drugą parę liści, należy je przepikować. Przy pikowaniu trzeba pamiętać, aby nie trzymać siewki za łodygę, ale za listki. Po kilku tygodniach będzie można przesadzić roślinki do małych doniczek, a w maju do ogrodu. Ale do tego czasu raz w tygodniu trzeba profilaktycznie opryskiwać preparatem grzybobójczym.  Według mnie, jest to zdecydowanie praca dla cierpliwych…
      Ci, którzy jesienią przygotowali doniczki z roślinami cebulowymi, mogą je już przynieść z ogrodu lub balkonu i zacząć pędzić. Zakwitną mniej więcej po dwóch miesiącach. Najpierw trzeba je ustawić w ciemnym miejscu, w temperaturze 10-15°C, a po pojawieniu się pędów i osiągnięciu przez nie wysokości 10cm, można przenieść do jasnego pokoju z temperaturą 18-20°C. Aby dłużej cieszyć się kwiatami, rośliny znów powinny stać w chłodniejszym miejscu. Najlepiej  przenosić je każdej nocy do chłodniejszego pomieszczenia lub nawet wystawić na zewnątrz, jeśli nie ma mrozu.
'

obraz13.jpg

'
      Mnie zazwyczaj wystarczają spore ilości tulipanów, narcyzów, czy hiacyntów wsadzone bezpośrednio do gruntu, a tęskniąc do wiosny, „przyśpieszam” ją w inny sposób. Pod koniec stycznia ścinam gałązki wcześnie kwitnących krzewów - forsycji, migdałka, wawrzynka i wstawiam do wazonu, a po 2-3 tygodniach cieszę się wspaniałym bukietem wiosennych kwiatów. Można też ścinać gałązki tarniny i ałyczy. Jeśli robimy mieszany bukiet, np. z migdałka i forsycji, dobrze jest uciąć gałęzie migdałka około 1,5 -2 tygodni wcześniej niż te z forsycji, wtedy zakwitną równocześnie. Oczywiście gałązki możemy ściąć wcześniej, już w grudniu, ale koniecznie po dłuższym okresie ujemnych temperatur. Aby zakwitły, muszą bowiem przejść okres przemrożenia.

obraz14.jpg
obraz15.jpg

Ogrodowa nuda w styczniu? Nic podobnego!

 

01.jpg

'